Kiedy jeszcze słońce ogrzewało nasze twarze, a właściwie, kiedy w ogóle się jeszcze pojawiało na niebie często chodziliśmy z B. na Plac Zabaw.
Każda matka wie, albo wkrótce się dowie, że na Placu Zabaw się rozmawia, porównuje, ocenia a już na pewno dostaje „dobre rady”, od bardziej doświadczonych matek.
Właściwie od po prostu „bardziej” matek.
Może zdołałyście mnie nieco poznać poprzez tego bloga, a jeśli nie to informuję, że ja z natury jestem przyjaźnie nastawiona, uśmiechnięta, optymistyczna i daaaaleka od narzucania komukolwiek swoich poglądów. Chętnie je wyrażam, ale nigdy nie wymagam, żeby ktoś myślał lub postępował tak samo jak ja. Toteż wolę mówić jak postępuję ze swoim dzieckiem, ale nigdy nie mówię: „Pani to powinna ze swoim synkiem/ swoją córeczką robić tak, a tak”. I szczerze to tego samego oczekuję w zamian.
Nie zrozumcie mnie źle, to nie jest tak, że ja nikogo nie słucham. Po prostu co innego dobra rada, a co innego „dobra” rada.
Po chwili dołączyła jednak do piaskownicy inna matka. Też ma synka. Chwilę rozmawiałyśmy, myślę sobie fajna babka, ona chyba też mnie polubiła. W tym momencie B. wkłada do buzi znaleziony w piachu kamień, więc reaguję. I co słyszę?
- A mamusia też taka sterylna była, kiedy jako dziecko się bawiła?
- No cóż, ja tego nie pamiętam... – zaczynam z uśmiechem, ale nie mam szansy dokończyć.
- Na pewno nie, to niech mamusia dziecku pozwoli trochę piachu spróbować. Chyba mamusia jeszcze nie wie, że dzieci tak mają.
O tak, ja dokładnie wiem, jak dzieci mają. Bo „mamusia” sterylna nie była i jak miała 1,5 roku to ssała kamyki jak cukierki na polu u babci, a potem spędziła długi czas w szpitalu z zapaleniem opon mózgowych.
Jednak nie myślcie sobie, że w związku z tym wychowuję B. sterylnie. Jestem od tego daleka, wszak mój M. może potwierdzić, on dobrze wie, że ze sprzątaniem jestem na bakier.
Co nie oznacza dla mnie, że wtedy, kiedy widzę, że moje dziecko zajada się nieodpowiednimi rzeczami mam nie reagować.
Moim zadaniem jest go chronić.
Nie od wszystkiego separować, nie na wszystko zezwalać.
Chronić.
I dopóki będę mogła to robić, to wypełnię swoje zadanie.
Dla równowagi dodam, że po jakimś czasie udało mi się spotkać kilka "równych" matek na owym Placu Zabaw, choć nie zawarłam bliższych znajomości :-) A jakie Wy macie wspomnienia z tego terenu?
Judyta.
<wpis został przeniesiony z mojego poprzedniego bloga - tak na dobry początek>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za pozostawiony po sobie ślad!