niedziela, 29 grudnia 2013

Kobiecość, widzę kobiecość!

W zeszłym roku o tej porze czułam się niezwykle wyjątkowo. Właśnie docierało do mnie, że zostaliśmy rodzicami, a ja mogę o sobie dumnie powiedzieć "mama". Ben miał półtora miesiąca, a my wciąż byliśmy w cudownym amoku pod tytułem "o Boże, mamy dziecko!". Postanowiliśmy cieszyć się sobą jak najwięcej i zarówno Święta, jak i Sylwestra spędziliśmy razem... i tu następuje koniec tej cichej melodii, która przygrywałaby podobnej scenie w filmie i wkracza gwałtowny zwrot! W tym roku Święta również były rodzinne, piękne i wyjątkowe, ale Sylwester, to czas, w którym zamierzamy urwać się na "przepustkę"! :-) Bezkarnie spędzimy go w gronie znajomych i będziemy świetnie się bawić! Udajemy się do wynajętego lokalu, z dobrą muzyką, kroplą, a może nawet dwiema, szampana i doborowym towarzystwem, a Bena czeka "biała sala" z moimi rodzicami.



Tego dnia postawię na kobiecość! Na nogi wsunę szpilki i nie będę musiała w nich za nikim biegać. Założę sukienkę, na której nikt mi nie rozsmaruje banana i dobiorę torebeczkę, która absolotunie nie pomieści pieluch, chusteczek, zabawek, bidona czy zapasowych ubranek...









I choć mam wiele obaw, gdyż to będzie dopiero druga noc spędzona z kimś innym, niż z nami, to jednak we własnym łóżeczku i z własnymi dziadkami pod ręką. Tak, to będzie piękna noc! I Hope so...



A jakie są Wasze plany na przywitanie Nowego Roku? Szaleństwo, czy rozwaga?




Judyta.




piątek, 27 grudnia 2013

Z czym mi tu wyjeżdżasz?


A no ze świątecznym stołem! Takim moim pierwszym, nieśmiałym jeszcze. Z dekoracjami na nim, które miały towarzyszyć, ale nie przysłonić za wiele. Z po-świątecznymi pozdrowieniami dla Was. Z - tym razem - nieskromną dumą z siebie, gdyż udało mi się po raz pierwszy kuchnię nieco zawojować. Z bigosem przygotowywanym z telefonem przy uchu i radami mojego Tatulka, krokietami dzielnie zwijanymi wspólnie z M., barszczem robionym "na czuja". Ze znajomymi, którzy pamiętali i im się chciało. Z uśmiechami, małymi kłótniami, ze wspaniałymi życznieniami od Was. No z tym wszystkim, co było u Nas piękne, a i u Was tego pewnie nie brakowało!


Przymknijcie proszę oko, na mój skromny, aczkolwiek dla mnie piękny stół :-)




Pod-choinkowe łupy Bena:
Szczególnie upodobał sobie pudełko od kapciuszków (na zdj. już go nie ma bo nie dotrwało). Miało fajne okienko i zajęło go na naprawdę długi czas :-) Jednak, to nie tak, że nie docenia prezentów od dziadków i wujka. Ukochał misia, które obecnie uwielbia przytulać. Ma już ulubioną drużynę, dla której zawsze znajdzie czas na czułości.



Mam dwie cukrowe laski, co by z nimi tu...


...no oczywiście! :-D


Ben też upodobał je sobie i koniecznie chciał dorwać w swoje ręce...




i wiadomo, czym to się mogło skończyć :-)



No i przyznam się Wam do czegoś. W trakcie Świąt postarzałam się o rok w mojej metryce urodzenia, ale ciiiii! Trzymam się wersji, którą usłyszałam tego roku na wakacjach w Zakopanem. Kiedy wstalam z Benem od stolika nad Morskim Okiem koleżanka usłyszała rozmowę dwóch starszych kobiet na mój temat.
- Spójrz jaka młoda matka.
- Przecież Ona ma z 15 lat!
:-)



Pozdrawiam Was po-świątecznie!




Judyta.





poniedziałek, 23 grudnia 2013

ho ho ho! Migawki świąteczne... czyli WESOŁYCH ŚWIĄT!

Dziś ostatni dzień przed Wigilią.
Zanim znikniemy wszyscy w objęciach pięknej domowej i rodzinnej atmosfery pragnę
z całego serca życzyć Wam moi mili, tak zwyczajnie, a jednak podniośle
aby nie tylko ten czas był magiczny, ale i codzienność Wasza opruszona złotym pyłkiem była! 
Gwiazdki złotej, marzeń najpiękniejszych, uśmiechów nieskończonych...



Takie skarpety na słodkości uszyłam, ale lizak w skarpecie Bena, to tylko do dekoracji, bo On dostanie mandarynki :-)




mój kochany reniferek :-)



latearenka kupiona jeszcze w zeszłym roku



lampiony z puszek, które zrobiłam sama a inspirację zaczerpnęłam na blogu jednej z Was! Jakbym otrzymała podpis u kogo, to będę bardzo wdzięczna i chętnię uzupełnię, bo mi umknęło niestety...



I na koniec Nasza choinka. Ozdoby uszyłam/wykonałam sama i właściwie oprócz lampek nic do niej nie kupiłam :-)






Wesołych Świąt życzy mama silesia!





niedziela, 22 grudnia 2013

one step

Nie, to jeszcze nie jest moment w którym Ben postawił pierwszy samodzielny krok, jak mógłby sugerować tytuł posta :-). Nieminiej jednak, jesteśmy przygotowani, nawet jeśli miałby on nastąpić na dworze. W końcu chodzi już od dłuższego czasu przy wszystkim, czego tylko się da podtrzymać. Zarówno w domu, jak i np. przychodni, kiedy mamy wizytę u lekarza, sklepie, czy innych miejscach. Oznacza to, że właśnie dokonaliśmy zakupu pierwszych butów do chodzenia.

Przyznam, że bardzo obawiałam się tego tematu, gdyż najzwyczajniej nie wiedziałam jak się do tego zabrać. Wszak samo odmierzenie stópki wydaje się dla mnie niewystarczające, a i Ben nie powie nam, czy bucik mu pasuje, czy go uwiera. Dodatkowo sprawę utrudniał fakt, że te pierwsze buty odrazu muszą być ciężkiego kalibru, czyli zmiowe, całe zabudowane, ciepłe. Zdecydowanie mniejszy stres byłby latem :-). 

W każdym razie, nie można było tego odwlekać w nieskończoność, więc zebraliśmy się i pojechaliśmy do galeri handlowej, aby mieć z czego wybierać w razie trudności ze znalezieniem odpowiednich. I wiecie co? Kupiliśmy w pierwszym sklepie, pierwsze buciki, które przymierzyliśmy! Mają wszystko to, czego w bucikach szukałam. Wygodnie się je zakłada, bo oprócz wiązania na sznurówki, jest jeszcze zamek rozpinany z boku i rzep, są za kostkę (zalecenie Ortopedy) i ocieplane.

Benowi nie przeszkadzają, pewnie w nich stoi, a kiedy dotarliśmy do kasy okazało się jeszcze, że jest zniżka -30% na wszystkie buty, więc zapłaciliśmy mniej niż sądziliśmy i nie jest to reklama owego sklepu:-)
Może też skorzystacie z promocji. Mam nadzieję, że wydanie butów dla dzieci tej firmy spełni nasze oczekiwania w trakcie użytkowania.







Okazało się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują :-)




Judyta.





piątek, 20 grudnia 2013

Na tropie dobrych pomysłów. Piąty Post Świąteczny.

Kiedy wyczerpaliśmy już temat prezentów i ozdób świątecznych nadchodzi czas pakowania! Przyznam szczerze, że jeszcze nigdy tak jak w tym roku, nie sprawiło mi to tyle radości. Niezwykle przyjemny jest fakt, że wszystkie opakowania były zrobione z sercem i wieką frajdą tworzenia. Zatem jeśli lubicie (a wiem, że tak! :-) ) trochę kreatywnego działania, to proponuję ciekawe sposoby na pakowanie prezentów. To fajna alternatywa, do kupowania nowych torebek, lepiej wykorzystać coś co mamy w domu.

Jak już pisałam, w tym roku szczególnie upodobałam sobie biel, czerwień i naturalne kolory. Nic nie poradzę, że to właśnie czerwień najbardziej kojarzy mi się ze Świętami - zaskakujące! :-)

Papier do pakowania który przygotowałam, to nic innego jak:

zwykły arkusz białego papieru,
farby lub tusz
przedmioty, którymi chcemy odbić wzór. Ja użyłam gąbki wyciętej np. w trójkąt, nakrętki, pieczątki.
do tego sznurek, wstążka, czy inne rzeczy do ozdoby.



Takie pakowanie to świetna zabawa. A jakby mój Elf był nieco większy, to z pewnością i On miałby frajdę z przygotowywania paczuszek. W przyszłym roku na pewno już tego nie przegapi.





Każdy prezent można przecież ozdobić na wiele sposobów, wykorzystać kształt przedmiotu np. okrągły, lub zapakować nieokiełznane drobiazgi do jednej torebki.





Tak wygladają prezenty od Beniamina dla Dziadków. Jeśli jesteście ciekawi, co jest w środku, to zajrzyjcie pod: Trzeci Post Świąteczny :-)




Tutaj uszyte przeze mnie torebeczki, a jeśli ciekawi Was na co je przeznaczyłam, to zajrzyjcie do wcześniejszego posta, czyli pod: Czwarty Post Świąteczny.



To tylko część prezentów, jakie miałam do spakowania, czeka mnie jszcze jedna tura :-)





Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was moimi świątecznymi postami, w których prezentowałam różne pomysły, jeśli czujecie się na siłach, to niebawem pokażę jeszcze jak udekorowałam nasze mieszkanko. Muszę to oficjalnie powiedzieć: po raz pierwszy tak oszalałam na punkcie Świąt!



Judyta.






wtorek, 17 grudnia 2013

Na tropie dobrych pomysłów. Czwarty Post Świąteczny.

Ufff, mój plan zrealizowania wszystkich pomysłów świątecznych, jakie mi się podobają, w jednym roku powoli dobiega końca. Przed nami jeszcze jeden post z tego cyklu i może jeszcze coś w klimacie. Mam nadzieję, że nie czujecie się przytłoczeni nastrojem panującym na mama silesia. W tym roku Święty jedzie u mnie na jakimś wzmocnieniu :-).

Tym razem pokusiałam się o zrobienie domowych mydełek. Nie będę mydlić Wam oczu, że wpadłam na ten pomysł sama. Otóż w sieci jest mnóstwo inspiracji i podpowiedzi jak takie mydełko wyczarować. Oczywiście nie mam na myśli stworzenia mydełek od podstaw (o takie umiejętności nawet się nie podejrzewam i zostawiam sprawę profesjonalistom), ale o przerobienie zwykłego mydła, na bardziej atrakcyjną formę i o dodatkowych właściwościach.

Potrzebne nam będzie:

szare mydło - nie uczula i nie niesie ze sobą drażniącego zapachu przy ropuszczaniu
tarka
garnek
dodatki do mydła np. zioła, kawa, herbata, płatki owsiane, płatki kwiatów itd.
foremki, lub jakikolwiek pojemnik, który nada kształt

Należy rozpuścić starte na grubych oczkach mydło. Robimy to w kąpieli wodnej, nigdy bezpośrednio na ogniu, bo spalimy garnek. Można dodać odrobinę wody. Ucieramy na gładką masę, wkładamy do foremek razem z dodatkami i mamy gotowe mydełka. Pamiętajmy, żeby posmarować foremki oliwą, lub oliwką dla dzieci, żeby łatwo wyjąć mydełka.

Ja stworzyłam mydełka kawowe:



oraz mydełko z płatkami owsianymi & lawendą:



Przyozdobiłam je laską cynamonu, plasterkami suszonej mandarynki i dodałam etykietki:





Na koniec zapakowałam w ozdobny celofan (chciałam to zrobić w pregamin, żeby było bardziej ekologicznie, jednak celofan już miałam w domu, więc go wykorzystałam). I tak prezentują się moje mydełka, gotowe na prezent:





Tutaj znajdziecie resztę pomysłów:




Judyta.





niedziela, 15 grudnia 2013

Na tropie dobrych pomysłów. Trzeci post Świąteczny.

Tym razem zainspirowana inspiracjami :-) Hubisiowej mamy wraz z Benem przygotowałam prezenty Świąteczne od Niego dla Dziadków. Stworzenie takich podarunków naprawdę nie zajmje wiele czasu, a myślę, że obdarowanym pojawi się dzięki nim uśmiech na twarzy. W końcu ile razy w życiu dostaje się prezent od roczniaka?

My podeszliśmy do tematu następująco:

przygotowałam:

płótna wielkości A5 (do kupienia np. Jysk lub w sklepach plastycznych)
farby
kartkę papieru
paluszki Bena


Na początku narysowałam pożądany wzór na kartce (użyłam niepotrzebnej, nadrukowanej z jednej strony) i wyciełam. Następnie przyłożyłam do płótna i podkleiłam z tyłu, żeby się nie ruszała.


Posmarowałam paluszek Bena farbą (nawet nie przypuszczałam, że będzie przy tym taki grzeczny. Był bardzo zaciekawiony i ku mojej radości chętnie współpracował) i odciskaliśmy wzór, aż zapełniliśmy całą przestrzeń.


Tak wyglądał wypełniony wzór bombki


I to samo zrobiliśmy z obrazkiem dla drugich Dziadków - tym razem choinką. Widzicie jak te paluszki garną się do współpracy? :-)


Jeszcze tylko pozostało ozdobienie kokardką...


Dodanie życzeń...


I prezenty dla Dziadków gotowe!


Oczywiście można jeszcze dodać ramki np. zrobione ze wstążki lub ozdobić jeszcze w inny sposób, jednak ja chciałam aby to był prezent przygotowany możliwie najbardziej przez Bena, a nie przeze mnie :-).


To naprawdę fajna zabawa również ze starszymi (a nawet młodszymi) dziećmi! Zatem miłej zabawy.



Jeśli chcecie, abym w cyklu "Na tropie dobrych pomysłów..." opublikowała Wasze DIY z linkiem do bloga, to śmiało podsyłajcie. Uprzedzam jednak, że publikuję tutaj tylko takie pomysły, które sama wykorzystałam. Nie lubię zamieszczać czegoś, czego nie sprawdziłam na własnej skórze :-)





Judyta.






piątek, 13 grudnia 2013

Na tropie dobrych pomysłów. Drugi post świąteczny.


Z początkiem grudnia dostałam przemiłą propozycję uszycia ozdób na Kiermasz Świąteczny. Do tego wydarzenia był zaledwie tydzień (co przy ręcznym szyciu i ograniczonym czasie w ciągu dnia oznacza bardzo mało), ale tak mnie to optymistycznie nastroiło, że zgodziłam się bez wchania. Czym prędzej zabrałam się do pracy i machałam igiełką ile sił w palcach. Dzień przed Kiermaszem byłam umówiona na spotkanie, aby owe ozdoby przekazać. Wszystko ładanie zapakowałam, wprowadziłam ostatnie poprawki i... musiałam spotkanie odwołać. Pamiętacie? To był czas, w którym szalał ten straszny wiatr. Orkan siał spustoszenie i zniweczył także moje plany. Jednak nie ma tego złego... jak to mawiają, bo teraz przynajmniej mam gotowe ozdoby na Święta, a tak kto wie, czy udałoby mi się samej zmobilizować. Pokazuję Wam zatem moje ozdoby świąteczne, którymi przystroję nasze mieszkanko.

Uwaga, zarzucę Was zdjęciami :-)

Woreczki wykorzystam jako opakowanie dla słodkości podarowanych rodzinie.









Jak widać w tym roku zdominowała nas biel, czerwień i naturalne kolory, jak beż.

Tutaj Pierwszy Post Świąteczny

A w kolejnym Poście Świątecznym coś wytropionego na blogu jednej z Was :-)



Jeśli chcecie, abym w cyklu "Na tropie dobrych pomysłów..." opublikowała Wasze DIY z linkiem do bloga, to śmiało podsyłajcie. Uprzedzam jednak, że publikuję tutaj tylko takie pomysły, które sama wykorzystałam. Nie lubię zamieszczać czegoś, czego nie sprawdziłam na własnej skórze :-)




Judyta.