poniedziałek, 9 grudnia 2013

Nasz jeden dzień.

Postanowiłam opisać i pokazać jak wygląda nasz statystyczny dzień :-) Chciałam uwiecznić wpomnienie naszej codzienności, takiej zwykłej, domowej, kiedy nigdzie się nie spieszymy, nie muszę za wiele zrobić, żadne zobowiązania mnie nie gonią i pozornie nic się nie dzieje. Pozornie, gdyż jak każda mama wie, żaden dzień z dzieckiem nie jest taki sam. Nowe słowo, dźwięk, kolejny ząb, następny klocek starcony w czeluściach pokoju...


Jak wygląda nasz dzień? A proszę bardzo:

6:00-7:00

Pobudka. Kiedy widzę roześmianego Bena, który radośnie mnie wita i mi uśmiech na twarzy momentalnie się pojawia. Jak tylko wezmę go na rączki, to odrazu przytula główkę, a ja łagodnym głosem pytam "wyspał się mój maluszek?"


7:00

Mleczko z kubeczka. Mam w domu małego mlekołaka, który bez niego nie wyobraża sobie dnia. Często wypicie całej porcji kończy się "ułeeee" które w wolnym tłumaczeniu oznacza "czemu tak mało?!" Na szczęście po chwili mu przechodzi, a na twarzy znów wita uśmiech.

8:00

Ja. Tutaj wkracza mama - samolubna. Kiedy dziecko nakarmione, pieluszka zamieniona, higiena i przebranie z piżamki za nami, to ogarniam się ja. W łazience towarzyszy mi nie kto inny jak wszędobylski Ben. Często tak głośno "komentuje" moje poczynania, że sąsiadka mi mówi iż mam "bardzo rozgadanego synka, bo zawsze go słyszy w łazience" (nasze łazienki są przez ścianę, wiecie jak to życie sąsiedzkie w bloku :-) zresztą ja też często słyszę jej córeczkę która ma 4 miesiące).





8:30

Zabawa. Ta poranna jest najlepsza, bo co tu dużo kryć, oboje mamy najlepszy humor. Zatem gonimy się po pokoju, rozmawiamy z misiami, budujemy (głównie ja) i burzymy (wiadomo kto), czytamy książeczki, robimy miny, bawimy się w "a kuku" wciąż uwielbiane itp.




11:00

Drugie śniadanko. Zwykle jest to kanapeczka z szynką, twarożkiem a ostatnio żółtym serem. Ben dosłownie kocha kanapeczki (dostaje różne pieczywo). Na ich widok odrazu wykrzykuje "mniam mniam!" i podskakuje w krzesełku. Do tego często jest jakiś owoc dawany do rączki.


Dla mnie to pierwsze śniadanie. Jestem już przeraźliwie głodna, ale mogę w spokoju zjeść, bo każdy z radością konsumuje swoją porcję. Ja najchętniej sięgam po grahamki, lub inne bułki z ziarnami, albo musli ze świeżymi owocami. Aktualnie ze względu na chorobę jogurt. W między czasie mam chwilę, żeby zerknąć na maile, czy ulubione blogi. Ta chwila jednak trwa krótko.




11:30

Drzemka lub spacerek, albo jedno i drugie. Kiedy pogoda i okoliczności nam sprzyjają, to idziemy na spacerek. Niestety jest tylko jedna przyjemna trasa, która już dawno zdążyła mi się znudzić, więc urozmaicam jak mogę i krążę między blokami po całej okolicy, czasem wpadniemy do sklepu po jakiś drobiazg.


Kiedy zostajemy w domu i Ben udaje się na drzemkę, mam chwilę dla siebie. Zwykle kończy się to ogólną pracą przed kompterem. Kiedy mi się uda, to szyję.

13:00

Zabawa. Ponownie witamy się z misiami, gramy na organkach, czytamy, a także gotujemy obiadek dla Bena i dla nas. Mam dzielnego pomocnika w kuchni, który z ochotą postuka drewnianą łyżką, spróbuje rozpakowac makaron, zajrzy do szafki, a zaraz potem spojrzy czy na niego patrzę, bo doskonale wie, że mu nie wolno. Kiedy gotowanie Jego zdaniem trwa za długo, to głośno mnie o tym informuję, a ja muszę wtedy mocno się nagimnastykować, żeby wyprosić jeszcze chwilę. Po gotowaniu okazuje się, że na podłodze mam cały sklep spożywczy. Pudełka kaszy, ryżu, paczki makaronu, puszki pomidorów, a także pokrywki od garnków, drewniane przybory do gotowania...
to zdjęcie jest z początku rewolucji w kuchni.




15:00

Obiadek. Ben zjada przygotowany wcześniej obiadek. Staram się, aby w miseczce nie było nudno, ale prawdę powiedziawszy Jemu smakuje wszystko. Chętnie się zajada, choć czasem uznaje, że sama konsumpcja jest mało atrakcyjna i oczekuje zabawiania go w trakcie. Bywa, że udaje mu się mnie wciągnąć, aż w końcu orientuję się, że oprócz trzymania miseczki i karmienia go łyżeczką muszę jeszcze ciągle mu coś podawać, bo dla zabawy wszystko zrzuca i do tego jeszcze robić śmieszne miny. Wtedy stopuję i jedzenie jest tylko (lub "aż") jedzeniem, chcę żeby skupił się na tym. A ostatnio nawet sam próbuje jeść!




15:30

Druga drzemka. I tu znowu czas dla mnie. Podobnie jak poprzednio kończy się to randką z komputerem lub innymi rzeczami które mam do wykonania (jednak żadne głośne zajęcia nie wchodzą w grę).




17:00

Obiad rodziców. Wreszcie możemy razem zjeść obiad. Nigdy nie jem wcześniej sama, zawsze czekam na M. W tym czasie Ben dostaje swoją jedyną przekąskę w ciągu dnia, mianowicie wafelek ryżowy i siedzi z nami przy stole. Potem jest zabawa z tatą lub z mamą i tatą.




18:00

Deserek. Tutaj duża różnorodność. Czasem dostaje owoce do ręki, czasem nieco je pogniotę i podam z jogurtem naturalnym lub twarożkiem, czasem z kaszą manną czy w formie musu itp. Deserki Ben darzy wielką miłością i oprócz kiwi lubi wszystkie podane mu do tej pory owoce.




18:30

Kolejne zabawy z rodzicami. My jednym okiem staramy się obejrzeć wiadomości, Ben stara się nam to uniemożliwić :-)

ps. zgadnijcie z czym Ben się tak zapoznaje :-)


20:00

Kąpiel, mleczko, spanie. Oh kąpać się to On lubi, pluskać, łapać pianę, myć ząbki (bo pastę też lubi i na jej widok woła "mniam mniam"), ale wycierać się po kąpieli i ubierać w piżamkę to już zdecydowanie nie. Wykonuję te czynności w ekspresowym tempie, a i tak bez protestów się nie obejdzie. Potem mleczko i utulenie do snu. Czasem kilkukrotne. No dobra zawsze kilkukrotne.

Taki nietoperek lata w naszym domu :-)


Tu przerwę nadawanie, bo to czas dla dorosłych :-) A na poważnie, to po 20:00 zwykle jestem padnięta i oglądam film, wskoczę na chwilę na komputer, jak mam odrobinę siły to robię co tam jeszcze muszę zrobić.

Może zauważyliście, że nie ma w ciągu dnia prasowania, prania, sprzątania itp. Otóż te czynności wykonujemy z M. wspólnie lub na zmianę. Nie chcę aby macierzyństwo kojarzyło mi się ze stereotypowym "siedzeniem w domu", garami, żelaskiem i odkurzaczem. Sądzę, że da się wygospodarować czas dla siebie, który poważnie jest czasem dla siebie :-) na swoje pasje i tylko swoje sprawy.

Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was tym postem i naszym absolutnie zwyczajnym dniem, bo choć wpis długi, to w rzeczywistości dzień krótki i nawet jak pozornie nic się nie dzieje, to oj dzieje się, dzieje!

Może kiedyś pokuszę się o opisanie dnia na wariackich papierach, kiedy mamy dużo do zrobienia, trzeba się z kimś spotkać, a wszystko jest na ostatnią chwilę :-)



Judyta.



25 komentarzy:

  1. Fajny dzień, aż miło się czytało ;)
    Co do obiadu ja też nigdy nie jem sama tylko zawsze czekam na M. jeśli oczywiście nie jestem w pracy do nocy ;)

    http://rodzice-plus-dziecko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się:)) jak się je we dwójkę/trójkę, to jakoś milej :)

      Usuń
  2. I tam mija dzień za dniem :)) A każdego dnia nowe umiejętności i ten cudowny uśmiech, który jest w stanie wynagrodzić każde zmęczenie :))) Miłego dnia życzę:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o tak, uśmiech pobija wszystko, a my mamy to szczęście, że trafił nam się śmieszek (kiedy nic mu nie dolega) :)))

      Usuń
  3. Nasz dzień prezentuje się podobnie :) Z tym, że latam między łazienką i pokojem jak głupia,bo nasz łazienka nie nadaje się aby zabierać do niej dziecko (czyt. stare budownictwo, łazienka dobudowana na końcu domu,trzeba przejść przez zimny ganek, a w łazience na podłodze beton) i kąpiemy się co 2 dni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. faktycznie utrudnioną sprawę macie z tą łazienką...jeszcze zimą najgorzej.

      Usuń
    2. Zimą to już wgl kosmos :D

      Usuń
  4. O 20.00 u nas taki sam punkt dnia :)
    Potem też jestem padnięta totalnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Śmieszny ten tekst o obiadku a raczej jego braku :D Całkiem miły ten Wasz zwyczajny dzień :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hihi, tak naprawdę nie jestem taka straszna i gotuję, a talerze nie stoją puste:)) dziękujemy

      Usuń
  6. Świetny post:) fajnie się czytało:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakk my jesteśmy sami, to często nasz dzień wygląda prawie tak jak Twój... i pewnie wielu mam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zdecydowanie wiele mam ma taki tryb, ale to fajnie wiedzieć, że gdzieś są mamy, które właśnie robią to samo:)))

      Usuń
  8. u nas jest ostatnio podobnie, tylko że wstjemy ok 10, a chodzimy spac ok. 22

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chciałabym mieć takie pobudki, ale spać dalej chodzić po 20 :))

      Usuń
  9. Świetnie to napisałaś :)
    Dobrze, że macie taki ustalony plan dnia :)
    Niby codziennie jest monotonia, ale ile można dzięki temu zaplanować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. planowanie mamy opanowane :) choć czasem dni malują się zupełnie inaczej...:)

      Usuń
  10. cudny dzień taki zwyczajny a taki radosny :))

    buźki

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem bardzo ciekawa takiego dnia na wariackich papierach. Ale nasze dni "spokojnie" są prawie identyczne. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. miło się czytało i absolutnie nie było to nudne:) nasze dni mijają podobnie, chociaż 2 drzemki w czasie dnia. marzenie..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam nadzieję, że ten stan dwóch drzemek utrzyma się jak najdłużej:)

      Usuń
  13. no to muszę Ci powiedzieć, że masz złotego męża ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Czas dla siebie, zawsze powinien się znaleźć :) inaczej można zwariować

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawiony po sobie ślad!