środa, 19 lutego 2014

Dzielny pacjent i chorzy doktorzy.

Znacie to. Służba zdrowia - chora, lekarze - co jeden to inna opinia, szczepionki - rodzicu decyduj, ale jaby co to my umywamy rączki.
Boli mnie taki stan rzeczy, ale człowiek czasem bardziej niedomaga niż system, więc do lekarza się udaje. I wierzy, ufa, że znajdzie pomoc. A jeśli w dodatku chodzi o dzieci, to...
Zaczęło się jeszcze przed końcem zeszłego roku. Suche plamki na ciele, potem  bardzo drobna czerwona wysypka. Pani doktor - pediatra, obejrzała i stwierdziła, że to prawdopodobnie Atopowe Zapalenie Skóry jej zdaniem spowodowane alergią na krowie białko. Zalecenie całkowitego odstawienia produktów je zawierających (wszelkiego nabiału, białko jaja, zmianę mleka na mleko dla alergików). Przyznam, że podejrzliwie podeszłam do tej diagnozy. Nauczyłam się już, że nie wszystko, co słyszymy ma faktyczne potwierdzenie w rzeczywistości. Alergii w rodzinie brak, kiedy Ben miał pół roczku i nagle nie chciał mleka, też postawiła tą samą diagnozę. Wtedy okazało się, że po prostu przez ząbkowanie nie chce pić z butelki, tylko łyżeczki, a żadna alergia nie miała miejsca. Jednak obecna wysypka źródło mieć musiała. Pomyśleliśmy zatem, że może warto zastosować się do rad, w końcu lekarzami nie jesteśmy i nie ma sensu upierać się na swoim, skoro nie mamy wiedzy medycznej. I to mnie właśnie w tym całym procesie doprowadza do szału. Wiesz, że lekarz być może nie ma racji, że nie przeprowadził dokładnego wywiadu, że nie ma wyników badań, ale z drugiej strony masz przed oczami "a co jeśli, to ja się mylę? Co jeśli przez swoje domysły mu zaszkodzę?".
Wczoraj wspominałam Wam na fb, że udaliśmy się z tematem do alergologa. I tu wielkie zdziwienie na zakazy w diecie. Idąc tym tropem, to powinen być szlaban na jedzenie jabłek, marchewki, czy pietruszki, bo przecież wszystko może uczulać - rzekł doktor. Zdaniem alergologa AZS ujawniłby się wcześniej. Zalecenie powrotu do produktów zakazanych, dodatkowe badania na najbardziej uczulające alergeny i kolejna wizyta za miesiąc.

Nasz mały dzielny pacjent. Wszystko znosi z uśmiechem na twarzy. W poczekalni, czekając godziny na przyjęcie przez lekarza zajmuje się zwiedzaniem, rozdawaniem uśmiechów, zaczepianiem nieznajomych - On! Mój mały wrażliwiec! Ten sam, co to lęki ma zawsze w kieszeni ze sobą. Tylko raz sprawdził czy napewno za nim idę. Chce chodzić wszędzie, zobaczyć wszystko, poznać każdego. Na ręce nie dałby się wziąć, ale z bliska się przyjrzy, pokaże swoich dwanaście ząbków, przytaknie swoim irokezem, a nawet spróbuje z cudzą zabawką czmychnąć.

Po długim oczekiwaniu, na spacerze w wózku chętnie posiedzi. Katowice, tak rzadko ostatnio odwiedzane, obejrzy, a potem słodko zaśnie w drodze do domu. Dzielny pacjent, bo żeby u nas chorować, to trzeba mieć zdrowie!

Górnośląskie Centrum Kultury


Stary Dworzec


ul. Mariacka


ul Mariacka

ul. Mariacka


Galeria Katowicka




Judyta.



25 komentarzy:

  1. Ja już dawno przestałam słuchać lekarzy, a zwłaszcza rodzinnego, który plecie istne głupoty. Diagnozę stawia na podstawie tego, co widzi. Nie robi badań, nie robi dokładnego wywiadu. Zero informacji. Szufladkują wszystkie dzieci według najpopularniejszych przypadłości. Najgorsze jest to, że każdy lekarz mówi, co innego. I komu tu wierzyć ?
    Pozdrowienia dla dzielnego, małego pacjenta ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u nas badania zazwyczaj są, ale dokładnego wywiadu brak, sama muszę myśleć jaka informacja może być pomocna, bo pytań ze strony pani doktor nie ma...i też najczęściej przypisuje najpopularniejsze przypadłości, ehhh.
      Dziękujemy i pozdrawiamy! :)

      Usuń
    2. Naczelna zasada w medycynie (i nie tylko):
      Najczęściej jest tak jak jest najczęściej :)

      Usuń
  2. Wiesz, ja się na prawdę cieszę, że z moim synkiem nie ma większych problemów. Koleżanki synek miał wiecznie wysypkę. Co chwilę czerwone plamy na całym ciele. Płacz, ból, drapanie i jedna wielka masakra. Co lekarz to inna diagnoza i inne leki, które nie pomagały a nawet pogarszały sprawę. Po ponad pół roku wreszcie zrobili mu badania i się okazało, że jak był malutki to w szpitalu zaraził się świerzbem... I żaden z lekarzy nie mógł wcześniej choćby mieć wolę, aby wykluczyć takie coś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wow, no to przechodzi ludzkie pojęcie...z Benem też nie ma większych problemów, ta wysypka (ale nawet nie swędząca) to było wielkie zaskoczenie, zrobiliśmy badania, zobaczymy jakie będą wyniki :)

      Usuń
  3. My byłyśmy dzisiaj u kardiologa w szpitalu dziecięcym.Chodzimy tam na wyznaczone wizyty co rok,i co rok mamy wyznaczoną dokładną godzinę,na którą mamy się stawić i co rok czekamy na badanie 3 godziny.To jakaś masakra! Po co ktoś ustala godziny jak i tak nikt tego nie egzekwuje.paranoja...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to tak jak u nas, przyjechaliśmy na konkretną godzinę, a w rejestracji okazało się, że pod gabinetem mamy zapytać kto jest ostatni i czekać...brak słów, to kompletny brak szacunku dla czasu pacjentów.

      Usuń
  4. Bardzo dzielny!
    My jakoś chyba farta mamy (albo wy pecha), bo i nasz pediatra i alergolog godni zaufania są - każda diagnoza póki co trafna (a trochę tego było) i stosowanie się do zaleceń bardzo szybko dawało dzieciom zdrowie a nam spokój ducha.
    Trzymam więc kciuki za dobrych lekarzy!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mi się wydaje, że ten nasz alergolog, to jest konkretny facet, który wie co robi, jemu jakoś ufam, bo podchodzi zdroworozsądkowo do sprawy, pyta, analizuje i zleca odpowiednie badania, ale zaskakuje mnie że co lekarz, to inna opinia i rodzic czasem musi sam stawiać diagnozę, paranoja...
      dziękujemy:)

      Usuń
  5. Centrum Kultury tuż przy moim zakładzie pracy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie sobie uświadomiłam, że nie podpisałam zdjęć :) dzięki!

      Usuń
  6. Nam jakoś udało się w końc znaleźć dobrego pediatrę, ale za to alergolog plecie bzdury i przymierzam się do zmiany, bo baba sama sobie zaprzecza:/

    OdpowiedzUsuń
  7. U nas to z lekarzami bywało różnie, ale teraz jak na razie jestem zadowolona:)
    Zdrówka dużo dla Bena życzę:)

    Ps. na widok starego dworca, mariackiej i lornety z meduzą to mi się buźka uśmiechnęła, bo to widoki moich ostatnich dwóch lat:)

    OdpowiedzUsuń
  8. ech te dziady ze służby zdrowia....
    poczekajcie na wyniki,nie ma co się stresować na zapas :)
    piękny spacer po Katowicach,ja w zasadzie mało co znam Twoje miasto.Jak to mówią:tak blisko a tak daleko...;)

    OdpowiedzUsuń
  9. tak, do służby zdrowia trzeba mieć zdrowie i to końskie! bardzo dziękuję Ci za zdjęcia Katowic! właśnie tam skończyłam studia, na wydziale przy GCK:):) miło patrzeć i wspominać, a miasto zapamiętane wygląda inaczej niż to na zdjęciach:):) chyba w niedługim czasie urządzę sobie wycieczkę do Katowic:):) pozdrawiam:):)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kato <3

    A lekarze... eh, szkoda słów....

    OdpowiedzUsuń
  11. Podobaja mi sie Katowice widziane Twoimi oczami. Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się, że spodobały się Wam zdjęcia Katowic, choć nie przypuszczałam, że u tylu osób wywołają wspomnienia :) robione ot, tak smartfonem w trakcie krótkiego spaceru...

      pozdrawiam!

      Usuń
  12. Moją Małą "obsypało" dokładnie tak samo jak Twojego Bena, (w 6 miesiącu życia). Dotarłyśmy do alergologa, oczywiście żadnych badań, tylko wywiad. Ale z moich obserwacji wynika, i z tego wnikliwego wywiadu, że na 100% ma uczulenie na marchewkę, od której przecież zaczyna się wprowadzanie stałych posiłków ;). Poza tym czekolada, cytrusy i ... proszek do prania, nawet ten dla maluchów, ale mam na to sposób, po normalnym wypraniu nastawiam jeszcze kolejne - samo płukanie i jest ok, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. ps. w Katowicach kupiłam swoją suknię ślubną, jest mały sentyment, zwłaszcza, że ani wcześniej, ani później tam nie byłam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Na dobrego lekarza to ciężko trafić, ja na szczęście mam pełne zaufanie do swojej lekarki rodzinnej, jednak ostatnio trafiliśmy z moim małym do innej bo potwornie kasłał, bez kataru, bez gorączki poprostu kasłał i ona go osłuchała stwierdziła, że CZYSTO ale PROFILAKTYCZNIE przepisze antybiotyk i syrop. Już mi się nie chciało dyskutować i grzecznie wykupiłam receptę, jednak w drodze do domu stwierdziłam, że intuicja matki jednak po coś jest i zdecydowałam podawać sam syrop. Po dwóch dniach kaszlu prawie nie było, a po 4 zupełnie zniknął. A lekarka niech sobie sama PROFILAKTYCZNIE antybiotyk bierze. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u nas też raz zaleciła antybiotyk, choć krótko przed tym skończył leczenie antybiotykiem (potem znów coś go brało), nie zgodziliśmy się i wyleczyliśmy go syropem i preparatem do noska, też szybko doszedł do siebie i antybiotyk był zbędny, nie rozumiem czemu lekarze tak lekką ręką przepisują, wiadomo, że czasem nie ma wyjscia, ale PROFILAKTYCZNIE?!
      Pozdrawiam!

      Usuń
  15. Trudno trafic na dobrego lekarza... Ja mam takie szczęście, że co podyktuję to takie badania i skierowania od pediatry dostanę ;) I w sumie Demolka nie choruje jakoś bardziej. Wystarcza domowe leczenie na razie...
    Wysypki współczuję, bo dermatologicznie to walka długa często jest :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chyba nie sprecyzowałam, bo wysypki już dawno nie ma, była kilka dni i zeszła:), ale wciąż szukamy przyczyny, choć mam pewne podejrzenia, zobaczymy jak wyjdą badania.

      Usuń
  16. Faktycznie,żeby u nas chorować to trzeba mieć zdrowie zwłaszcza na NFZ.
    Gratuluje dla Synka za jego dzielność :)

    http://rodzice-plus-dziecko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawiony po sobie ślad!