sobota, 22 lutego 2014
Nocne batalie.
Cudowny, mały Aniołek, pluska się błogo w wanience, z rozbrajającym uśmiechem, opatulony w ręcznik chętnie współpracuje przy wycieraniu, a potem z ochotą oddaje się relakusjącej mocy masażu. Ubranie w piżamkę komentuje słodkimu "aguguga", poczym obdarowany całusem i milusim uściskiem zamyka oczka w swoim łóżeczku, by śnić o kolorowych misiach. Następnego ranka budzi uroczym gaworzeniem swoich rodziców o wspaniałej porze jaką jest ósma rano...
*A potem się budzisz i orientujesz, że dopadła Cię rzeczywistość, jest środek nocy, a Ty po raz czwarty zostajesz wyrwana ze snu głośnym ueeeeeee! Co oznacza jedno: Weź mnie na ręce natychmiast!
Jeszcze do niedawna tak wyglądała nasza rzeczywistość. Kąpiel co prawda zawsze była przyjemna, masaż z odpowiednimi, zabawnymi dźwiękami z ust mamy, też lubimy, ale już noc wyglądała koszmarnie. Ben budził się kilkakrotnie. Przeważnie festiwal pobudek zaczynał się w okolicach 23:00 i trwał do rana z różną częstotliwością. Zawsze kończyło się to wstawaniem z łóżka, noszeniem Bena przez chwilę, odłożeniem go do łóżeczka i modleniem się, żeby spał. Miałam wrażenie, że im bardziej mi zależy, tym czym częściej On się budził.
W końcu bliska nocnego załamania nerwowego (przy wstawaniu średnio raz na godzinę) postanowiłam, że czas podjąć walkę. Przecież doskonale pamiętałam czasy, kiedy Ben skończył trzy miesiące i przesypiał całe noce. Ostatnie karmienie miał wieczorem i potem czekałam aż sam się obudzi na kolejne, a robił to dopiero rano. Zewsząd słyszałam jak to wspaniale mieć takie dziecko. I doceniałam taki stan rzeczy bardzo!
Jak to w życiu bywa idylla nie trwała zbyt długo. Po skończeniu szóstego miesiąca życia zaczął się magiczny etap pt. "ząbkowanie". Marudne dni, niespokojne noce. Byłam w stanie to zrozumieć, przecież jemu też było ciężko. Pierwsze ząbki dały nam wszystkim popalić. Jednak zorientowałam się, że z czasem (teraz Ben ma 15 miesięcy) zaczął traktować te pobudki mechanicznie. Ta sama godzina, potem jeszcze trzy cztery wstawania...
Próbowaliśmy różnych metod. Coraz to krótszego noszenia. Przychodzenia do niego jednego dnia po minucie od momentu kiedy zaczynał płakać, drugiego po dwóch itd. Dawania misia do przytulenia... Nic nie skutkowało.
Zmieniliśmy strategię. Teraz po wszystkich zabiegach pielęgnacyjnych, mleczku, umyciu ząbków, biorę go na ręce, przytulam, chwilkę kołyszę do snu i odkładam do łóżeczka. Kiedy przychodzi mu się obudzić i nie pomaga przeczekanie, aż sam się uspokoi i pójdzie spać (wcześniej też nie biegłam do niego odrazu, ale to raczej nic nie dawało) podchodzę do łóżeczka, głaszczę po główce, podam pieluszę flanelową z którą śpi, a w ostateczności przewrócę go na drugi bok i zostawiam. Czynność powtarzam tyle ile trzeba, ale pod żadnym pozorem nie biorę na ręce. I wiecie co? DZIAŁA!
Na polu bitwy mamy już sukcesy. Ostatnie noce były już całkowicie przespane!
Cudowny, mały Aniołek, pluska się błogo w wanience, z rozbrajającym uśmiechem i opatulony w ręcznik z kapturem chętnie współpracuje przy wycieraniu, a potem z ochotą oddaje się relakusjącej mocy masażu. Ubranie w piżamkę komentuje słodkimu "aguguga", poczym obdarowany całusem i milusim uściskiem zamyka oczka w swoim łóżeczku, by śnić o kolorowych misiach. Następnego ranka budzi uroczym gaworzeniem swoich rodziców o wspaniałej porze jaką jest ósma rano...
* Nie ma żadnej gwiazdki, bo nasz sen tał się prawdziwy i oby trwał jak najdłużej. Już my o to zadbamy.
A jak wyglądają Wasze bitwy na tym polu, a może to sama sielanka?
Judyta.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jeśli będę kiedyś mamą to wiem, że dzięki Twojemu blogowi będzie to dużo łatwiejsze:)
OdpowiedzUsuńdziękuję, baaardzo miło czytać takie komentarze!
UsuńSuper, że działa. Grunt to konsekwencja :)
OdpowiedzUsuńMożemy sobie podać rękę. Do tej pory Buniowe noce, cudownie przespane, z jedną pobudką na jedzonko. Od kiedy zęby idą pobudki od 23 jak w zegarku niezliczoną ilość razy. Mam nadzieję, że i u nas uda się opanować sytuację :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy serdecznie!
dzieciaki to male cwaniaki :)))
OdpowiedzUsuńja nie przespałam do dwóch lat Emilki ani jednej ani pół nocy ale przez karmienie jej a nie przez budzenie się przez Nią :)))
buźki
Świetnie że patent działa! Będę meldować jak jest u mnie jak przyjdzie co do czego :)
OdpowiedzUsuńgratuluję zatem konsekwencji i przespanych nocy :)
OdpowiedzUsuńnam do tego jeszcze daleko...
Anioł Mały budzi się x razy i ja zawsze na śpiocha go karmię i kimam dalej-kimam bo już zapomniałam co to znaczy normalny sen...Niedługo podejmę walkę,jak mały całkiem wydobrzeje,bo już strasznie umęczona jestem.Ale może moje dzieci tak mają,że się budzą ;/ Pierwszy zaczął noce przesypiać w wieku 3 lat.
kurcze, my to mamy sielanke i doceniam to bardzo!:)) choć jak miał około roczku to też się budził kilka razy w nocy przez ząbki ;) pozdrawiamy!:)
OdpowiedzUsuńu nas minął czas pobudek, choć zdarzają sie sporadycznie. Niestety Bob budzi się prawie zawsze na 30 min przed budzikiem czyli o 5.00 ;/ ale jestem dzielna i chyba się przyzwyczajam powoli :)
OdpowiedzUsuńJa miałam identycznie! Córka przesypiała całe noce, a potem się nagle popsuło. Teraz ma 8 miesięcy i bywa tak, że budzi się co 1-2 godziny i koniecznie musi dostać pierś, wtedy zasypia. Nie wiem co mam z tym zrobić, bo nie umiem i nie chcę jej zostawić płaczącej. Chyba nie będę robić nic, ale nie wiem, jak długo jeszcze pociągnę niewyspana...
OdpowiedzUsuńMam niestety identycznie i tez nie wiem o co chodzi ... :-( Do.
UsuńImponujesz mi !
OdpowiedzUsuńBo znać teorię postępowania, a umieć ją wprowadzić w życie, to jak wiadomo, dwie różne sprawy.
Brawo Judka ! I brawo Benek :)
U nas od bardzo dawna Sofka idzie spać o 20:00 i budzi się rano....
OdpowiedzUsuńCieszę się, że znalazłaś na Benia złoty środek :D
Ja niestety popełniłam błąd,raz wzięłam do łóżka i tak zostało na kilka lat:)
OdpowiedzUsuńWiadomo, że każda Matka jak marzy o dziecku to wydaje jej się, że jej dziecko będzie tym Aniołkiem, którego opisujesz na początku ale faktycznie z czasem przychodzą te trudniejsze chwile i noce są zarywane, przerywane itp. Zazdrościć rodzicom, których dziecko faktycznie przesypia całe noce ;)
OdpowiedzUsuńAle Twoja (Wasza) taktyka bardzo mi się podoba i to, że działa podoba mi się jeszcze bardziej !
Zapamiętam to i jestem za tym by nie brać dziecka od razu na ręce, to później kwestia przyzwyczajenia. Tak myślę..
http://rodzice-plus-dziecko.blogspot.com/
U nas to wygląda tak http://maniamamowania.pl/czas-na-sen-o-sposobach-na-uspienie-dziecka/
OdpowiedzUsuńE, u nas nadal nie ciekawie...
OdpowiedzUsuńZ zasypianiem nie ma problemu, bo Natalce dam mojego cycka ( karmimy się jeszcze mimo jej 2 i pół roku) i śpi. Gorzej jest w nocy, bo się budzi "na cycka". Wiec ląduje o mnie w łóżku i już zostaje do rana ;)
OdpowiedzUsuń