niedziela, 4 maja 2014

Nasza Silesia. Zoo, czyli miało być tak pięknie...

Jak minął Wam długi majowy weekend? Mam nadzieję, że pomimo bardzo zmiennej pogody, udało Wam się odpocząć lub odwiedzić jakieś ciekawe miejsce. Ja postanowiłam przez te kilka dni zrobić sobie odpoczynek od komputera i zamienić go na naturę. Mogę przyznać, że właściwie mi się udało, bo tylko raz zreknąłam na pocztę :-).

Jak zwykle, przez pracę M. weekend zaczęliśmy z jednodniowym poślizgiem. Nie robiliśmy żadnych wielkich planów, kierowaliśmy się tylko ku naturze :). Odwiedziliśmy zatem Śląski Ogród Zoologiczny. Pisałam Wam o nim w poście "Kalendarz wydarzeń, czyli Silesia się nie nudzi!", jako jeden ze sposobów na spędzenie długiego weekendu i grzechem by było samej z tego pomysłu nie skorzystać :).

Niestety nie zaczęło się różowo. Najpierw okazało się, że nasz aparat kupiony półtora roku temu znowu się zepsuł i trzeba będzie oddać go do serwisu. To oczywiście doskonały moment na awarię, pierwsza wizyta Bena w ZOO, którą podnieceni rodzice chcieli uwiecznić na zdjęciach. Niezrażeni jednak (i uzbrojeni w smartfona) wyruszyliśmy w drogę. Wszystko spakowane (bo to przecież wycieczka na kawał dnia) i zaplanowane. Serio? Ben postanowił nam przypomnieć, że słowo "zaplanowane" w połączeniu "z dzieckiem" nie istnieje. To coś jak Yeti, niektórzy w niego wierzą, ale... no właśnie. Zatem "zaplanowana" drzemka, która miała się odbyć w czesie podróży, tak aby Ben na miejscu był wypoczęty i uśmiechnięty, wzięła w łeb. Przewidywany zachwyt nad zwierzątkami (bo przecież Ben naprawdę uwielbia zwierzęta, według niego wszystkie robią "hau hau" i są kochane), okazał się być strachem przed owcą i rozdrażnieniem z powodu braku drzemki. Powoli cudowna, rodzinna wyprawa do ZOO stawała się udręką. W końcu Ben zasnął, dzięki czemu przespał znaczną część zwiedzania (przynajmniej my cieszyliśmy się na widok słonia, czy żyrafy). Na szczęście kiedy wstał i zjadł obiadek humor miał już nie do poznania. Cieszył się ze wszystkiego, podobały mu się zwierzątka, które pokazywał paluszkiem na każdym kroku i było już idealnie... do momentu, w którym pogoda zdecydowanie się pogorszyła, zaczęły się grzmoty i przegoniły nas do domu. Cóż jest na to chyba tylko jedna rada; jeszcze tam wrócimy! :-) Odwiedzamy je co roku (poza poprzednim, więc w tym nadrobimy drugą wizytą, która będzie idealna)

A to kilka zdjęć z naszej wizyty, bo ani atmosfera, ani brak aparatu nie sprzyjały robieniu fotek...













Po przyjściu tak nas bolały nogi i byliśmy tak wymęczeni, że cały następny dzień (z dużo gorszą pogodą) bez najmniejszych wyrzutów sumienia przesiedzieliśmy plackiem w domu :). Za to dzisiejszy dzień, ze spontanicznym pomysłem, był naprawdę bardzo przyjemny, zresztą o tym rozpiszę się w kolejnym poście :)






Judyta.





mama silesia na facebooku
zacznij weekend piknikiem! na facebooku

16 komentarzy:

  1. myśmy byli dzisiaj w Zoo naszym w Chorzowie! (i niestety się rozczarowałam, że już nie złapała nas super zniżka o której pisałaś...)

    OdpowiedzUsuń
  2. My może odwiedzimy Zoo już niedługo, tylko musimy trafić na piękną pogodę. Zosia ma już za sobą pierwszą wizytę, ale nic z niej nie pamięta :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnio na Święta też byliśmy w zoo z rodziną i mam dość zoo na dłuższą część życia :) byłam chyba już 6-7 raz i zawsze padam po zoo na pysk :D
    Teraz wybieram się dopiero za kilka lat z dzieckiem :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię takie spontaniczne wypady i pomimo, że moje dziecko jeszcze za małe na ZOO liczę, że w tym roku też je odwiedzimy - troszkę przyjemności rodzicom się należy :P

    OdpowiedzUsuń
  5. My też niedługo wybieramy się do zoo i ciekawa już jestem co najbardziej spodoba się mojemu młodszemu, bo jak wspominam pierwszą wizytę w zoo ze starszym to najfajniejsze były gołębie, które sobie wolno biegały po alejkach ;))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u nas hitem okazały się kaczki (jakieś takie większe okazy nie te nasze zwykłe :P ), których ciut się bał, ale też bardzo podobało mu się że są takie głośne :)) a w zoo biegają też wolno pawie, nawet udało nam się zobaczyć jak jeden rozłożył pióra, ale Ben przegapił :)

      Usuń
  6. Też się wybieraliśmy w sobotę do Chorzowa ale pogoda mnie nieco przeraziła więc zostaliśmy przy grillu ;D A na zoo jeszcze przyjdzie czas ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Zoo...kiedy ja tam byłam ! A pomyśleć, że z uwagi na mieszkanie przez cały okres dziecięco-nastolatkowy na 1000-leciu co tydzień w niedzielę bardzo butnie przed rodzicami zamiast do kościoła wymykałam się do zoo, gdzie za wstęp płaciłam pieniędzmi przeznaczonymi na "ofiarę". Wiem...shame on you! Ale wiedza o fokach trochę mi poszerzyła ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. To prawda - z dzieckiem słowo ,,zaplanowane" nabiera całkiem innego znaczenia :-)
    Zoo uwielbiamy, bo uwielbiamy zwierzęta. Byliśmy w zeszłym roku w warszawskim Zoo, i w to lato wybieramy się znowu. Już się doczekać nie możemy :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. o tak zaplanować to z dzieckiem sobie można :)))

    buźki

    OdpowiedzUsuń
  10. ja byłam w zeszłym roku we wrześniu jeszcze z brzuszkiem. ale i tak wolę wesole miasteczko :) fajne baleriny - gdzie mogę takie zakupić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w wesołym miasteczku nowe maszyny są, więc też warto zajrzeć :) w majowy weekend było otwarcie w tym roku. A baleriny z biedronki :D serio, tak mi się spodobał kolor (i cena, bo kosztowały powalające bodajże 20dychy), że musiałam kupić ;) jak się szybko zużyją to też płakać nie będę, bo taniutkie, ale też mega wygodne, więc jeśli gdzieś jeszcze dorwiesz to polecam :)

      Usuń
  11. mieliśmy jechać w sobotę,ale jakoś tak pogoda skutecznie odstraszyła.byliśmy tam dwa lata temu i akurat nie było żyrafki,Lenka była strasznie zawiedziona...Musimy się tam wybrać niebawem,o ile są żyrafki.Są?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. my byliśmy w piątek, w sobotę rzeczywiście pogoda odstraszała, więc siedzieliśmy w domu w ciepełku :) a wybierzcie się, nie będziecie zawiedzeni, bo były trzy żyrafki! Jedna duża i dwie mniejsze :)

      Usuń
  12. Oooo... My też zaliczylismy dzisiaj zoo! Znaczy się ja i jego angielska rodzinka, bo Towarzysz Mąż lekko zaniemógł. Poza tym że było zimno (choć głównie mnie, dzieci były w krótkich rękawkach i było im dobrze, a ja w wełnianym swetrze, płaszczu i szaliku i trzęsłam się z zimna - eh ten angielski chów!) było spoko i chyba sobie fundnę roczny karnet (80PLN to rozsądna cena, tak myślę, biorąc pod uwagę fakt że jednorazowy bilet wstępu kosztuje 15PLN), bo mimo tego że M. jeszcze mała żeby cokolwiek z zoo kumać mi zoo rozepcha park chorzowski nieco, a jako że to miejsce naszych codziennych spacerów chyba warto (rzygam już dużą pętlą rowerową :D) Uściski dla Bena i polecam się gdybyście się jeszcze wybierali :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Powiem szczerze, że narobiliście mi ochoty na odwiedziny w ZOO... :)))!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawiony po sobie ślad!