Czy Wy też macie problem z efektywnym pakowaniem walizki na wyjazd? Ja przez długi czas popełniałam typowe błędy przy pakowaniu bagażu, czego efektem była sterta niepotrzebnych rzeczy i braki w tych niezbędnych. Byłam ofiarą stwierdzenia "wezmę to na wszelki wypadek", który oczywiście nigdy nie następował, a w walizce zalegała masa niewykorzystanych ubrań. Jeszcze w te wakacje, kiedy dwa tygodnie spędziliśmy w UK okazało się, że 1/3 mojego bagażu to rzeczy których ani razu nie założyłam. Wpadłam w pułapkę wyjmowania ciuchów z szafy i co rusz wykrzykiwania "o to jest fajna bluzka/spódniczka/sukienka/ spakuję ją, napewno mi się przyda" Taaaa jasne.
Do tej pory byłam jednak w komfortowej sytuacji bagażu rejestrowanego o wadze do 32kg. bagażu podręcznego i nie oszukujmy się, miejsca w walizce M. :) A wybierałam się tylko na dwa tygodnie. Teraz moja misja spakowania się przeszła na poziom ekspert. Dwa bagaże podręczne o maksymalnej wadze 10 kg. (that's it!), a pobyt to 7 tygodni. Z dzieckiem! No weź tu się człowieku (no dobra kobieto, zaznaczmy to) spakuj. Te wszystkie ubrania, potrzebne, najpotrzebniejsze przecież, no i ubranka, mleko, a nawet Miś!
Postanowiłam więc ustalić kilka regół, których warto się przy takim pakowaniu trzymać. Niby wszystko takie proste, oczywiste, ale do tej pory jakoś mi do głowy (walizki) wpaść nie chciało :)
1. Mniej znaczy więcej.
O jakie to odkrywcze :). Ale właśnie to minimum zapewni nam dorgę do sukcesu. Tak jak pisałam wyżej często padałam ofiarą brania czegoś "na wszelki wypadek" zamiast postawić na sprawdzone zestawy. W efekcie zawsze było tego za dużo. Nie warto brać ślicznej bluzki, która niestety pasuje tylko do jednych spodni. Zajmie w bagażu cenne miejsce, a w najlepszym wypadku założymy ją raz. Najlepiej postawić na ciuchy które pasują do kilku okazji, są uniwersalne, wygodne i po prostu dobrze się w nich czujemy. Wystarczy kilka sztuk (pod warunkiem, że jedziemy na krótko, lub mamy dostęp do pralki), które będziemy nosić wymiennie i stworzymy z nich kilkanaście ciekawych propozycji.
2. To, co Cię uwiera załóż na siebie :)
Oczywiście nie namawiam Was tutaj do zabierania niewygodnych rzeczy, wręcz przeciwnie. Mam na myśli to, co uwiera Was przy pakowaniu. Macie do zabrania grubą kurtkę? Ulubiony kapelusz? Duże buty? Zastanawiacie się jak to upchniecie do malutkiej walizeczki? Otóż nie musicie. Załóżcie te rzeczy na siebie. Podróżując samolotem nie ma limitu odzieży, którą możecie mieć na sobie. Nie musicie się też w ciepłej kurtce grzać, spokojnie można trzymać ją w ręku. Ja przed wylotem sprawdzałam pogodę w Londynie przynajmniej na kilka dni do przodu i choć temperatura miałabyć wyższa niż w PL wiedziałam, że na sobie będę mieć mój zimowy płaszcz.
3. Spakuj to, co się nie gniecie.
Perfekcyjna Pani Domu pewnie dostałaby palpitacji serca, ale wychodzę z założenia, że praktycznie nic nie trzeba prasować. Serio. W mojej szafie mam może (niech no się zastanowię...) trzy rzeczy, które mają zaszczyt obcować z żelazkiem. Reszta tego nie wymaga, albo na tyłku się rozprostuje :) Zresztą już przy kupowaniu ubrań widząc, że coś złowieszczo się do mnie uśmiecha "będziesz musiała mnie prasować" omijam szerokim łukiem. M. prasuje o niebo więcej rzeczy i niezmiennie mu się dziwię. Zatem wiem, że nie wszyscy wyznają tą samą zasadę, co ja i lepiej pomyśleć wcześniej. Jeśli nie będziemy mieć dostępu do żelazka (pfff), to lepiej nie zabierać ulubionej, ale szalenie pomiętej po jednym ruchu koszuli.
4. Mini miniaturki. Kremik? Lakierek do włosów? Szamponik?
Jeśli nie mamy miejsca w walizce, albo wybieramy się na krótki wypad, to zrezygnujmy z całej butli szmponu, odżywki, żelu pod prysznic, tuby kremu, czy wielkiego flakonu perfum. W drogeriach, a nawet hipermarketach (widziałam nie raz) są regały ze specjalnymi minaturkami produktów, które można zabrać nawet do bagażu podręcznego. Do kupienia są także specjalne puste małe pojemniczki które możemy napełnić ulubionymi kosmetykami. Zastatnówmy się też czy nie możemy kupić niektórych z tych produktów na miejscu lub skorzystać z zasobów gospodarzy (se se se) :)
5. Dobry research to podstawa.
Warto pamiętać o sprawdzeniu pogody i ogólnej aury w miejscu do którego się udajemy. Oczywiście pogoda zmienną jest, ale da nam to pewne pojęcie w jakim kierunku podążać. Jeśli mamy przeczucie (a w takim Londynie na przykład, to więcej niż przeczucie), że będzie pochmurno, szaro, buro, to nie zabierajmy zwiewnej garderoby, którą nomen omen zwieje nam pierwszy lepszy podmuch zimnego wiatru.
6. Morze, góry, czy Mazury...
Dobrze jest zastanowić się co my tam właściwie zamierzamy robić. Jedziemy zwiedzać? Postawmy na wygodę, bo nic tak nie dobija jak uwierające buty podczas zwiedzania. Jedziemy poszaleć ze znajomymi (auć, kiedy to ostatni raz było...) ? Pomyślmy o sukience, która nie dość, że zapewnia nam kompletny strój (no dobra o tej porze roku z rajstopami), to przy odpowiednich (niewielkich!) dodatkach, będzie się nadawać zarówno na dzienny wypad, jak i wieczorne wyjście. Jedziemy w góry? Zrezygnujmy zatem z cudownych kreacji i wysokich szpilek, na rzecz wygodnych butów i odpowiedniej odzieży...
7. Ile sprzętu tak naprawdę potrzebujesz?
Nie oszukujmy się, kobietom sprzęt też nie jest obcy :). Może używamy nieco innych zabawek, ale też mamy co ze sobą taszczyć. Suszarka do włosów, lokówka, prostownica, a może masażer do stóp? :D Przyznam, że jestem uzależniona od prostowania grzywki. To ogólnie dziwne, bo moje włosy naturalnie lekko się falują i to mi się podoba, ale nienawidzę pofalowanej grzywki (kobiety...). Choć i tak nie mam takiej standardowej ściętej równo, tylko zaczesaną na bok, którą z łatwością mogę schować za ucho. Zatem na minutkę ją włączam, przejadę trzy razy po paśmie włosów, które opada mi na prawą stronę i gotowe, spokój duszy zapewniony. Ale czy naprawdę warto taszczyć ze sobą prostownicę, zajmować miejsce w walizce dla tak małej czynności? Czy naprawdę jej potrzebuję? Otóż podczas dwutygodniowego wyjazdu jej nie miałam i o dziwo świat się nie zawalił. Zatem zastanówmy się, czy sprzęt jest nam absolutnie niezbędny, sprawdźmy też, czy nie ma na miejscu tego, co potrzebujemy, albo umówmy się, że ja wezmę prostownicę, a koleżanka, czy ktoś z rodziny (jeśli podróżujemy razem) np. suszarkę.
8. Gdzie upchać Misia, a gdzie pieluchy.
Nie trzeba odrazu pakować całej maleńkiej garderoby, a postawić na kilka zestawów, które sprawdzą się w każdej sytuacji. Ubranie "na cebulkę" zawsze da radę. Pamiętajmy też o spakowaniu gotowego zestawu zapasowego ubrania, tak aby było można łatwo i szybko je w razie potrzeby wyciągnąć. Podczas jednego z naszych lotów w wakacje Ben tak namiętnie się wyrywał, że pieluszka przeciekła mu bokiem i zmoczył sobie spodnie. Wtedy zapasowe ubranie na górze bagażu podręcznego było jak znalazł. Miejmy też pod ręką picie i jakąś przekąskę (przed odprawą możemy mieć swoje, a potem kupić w strefie bezcłowej), ulubioną zabawkę, kocyk, czy książeczkę.
9. Wish list vs. Real list
Pakowanie, a raczej planowanie pakowania najlepiej rozpocząć już na kilka dni/ tydzień przed wyjazdem (oczywiście w przypadku dłuższego wypadu, a nie weekendowego). Zróbmy sobie listę rzeczy które musimy ze sobą zabrać, które chcemy przy sobie mieć. Realnie oceńmy, co jest nam potrzebne, co musimy jeszcze dokupić, załatwić. W ten sposób bez paniki ocenimy jak dobrze jesteśmy przygotowani, będziemy mogli coś dopisać kiedy nam się przypomni, nanieść poprawki i przy pakowaniu będziemy mieli jeszcze szansę odrzucić to, co zbędne i ograniczyć się do praktycznego minimum.
10. Stosuj się do rad i obejrzyj ten filmik :)
A jak Wam wychodzi pakowanie? Ja wciąż mistrzem w tej dziedzinie nie jestem i muszę sobie przypominać o niektórych rzeczach, ale zdecydowanie lepiej mi to wychodzi niż 1/3 zmarnowanego miejsca w walizce, jak jeszcze niedawno :) Jak macie jakieś swoje triki, to podzielcie się.
zdjęcie.
Judyta.
zawsze mama problem ze spakowaniem E. siebie pakuje w 15 min :-)))
OdpowiedzUsuńNo! To jest bardzo przydatny post!
OdpowiedzUsuńJa z reguły podróżuję samochodem więc bagażu sobie nie żałuję ale nawet wtedy biorę miniaturki/odlewki kosmetyków, staram się też brać minimum ciuchów...no i turystyczne żelazko, na które zawsze musi się znaleźć miejsce;)
OdpowiedzUsuńhaha, z żelazkiem mam to samo! Kupując ciuchy odrzucam od razu te wymagające prasowania. A jak jakiś przypadkiem kupię, to jest to najmniej używana rzecz w całej szafie :) Ciuszki niemowlęce też nie są przeze mnie prasowane. W zasadzie tylko pościel :) Piąteczka :)
OdpowiedzUsuńJa co roku wyjeżdżając na wakacje zabieram za dużo ciuchów - nie wiem po co mi 5 par spodenek jak i tak całe dnie spędzam nad wodą w stroju kąpielowym, ale weź tu babie wytłumacz :D
OdpowiedzUsuńJa bez problemu spakowąłam się jak lecieliśmy do UK, gorzej było z powrotem... rzeczy przybyło dwukrotnie! To co się dało ubrałam ;) Resztę jakoś upchnęłam i modliłam się żeby nie sprawdzali wagi bagażu ;)
OdpowiedzUsuń