Jeśli korzystacie z tanich linii lotniczych, to pewnie wiecie, że czasem można upolować naprawdę atrakcyjne ceny biletów. Niestety, często wiąże się to z pewnymi niedogodnościami, jak np. niezbyt sprzyjająca pora wylotu. Dlatego naszą podróż rozpoczęliśmy już od pobudki o 3 nad ranem, potem jazda na lotnisko i cała przeprawa do odlotu. Pomimo, że Ben akurat tak wczesną pobudkę zniósł naprawdę dobrze, warto wcześniej pomyśleć o bardziej "ludzkiej" godzinie wylotu :)
Co zabrać ze sobą do samolotu w bagażu podręcznym? My mieliśmy pod ręką:
Kocyk i płaską poduszeczkę Bena,
Ulubionego Misia, bez którego ta podróż w żadnym wypadku nie mogłaby się odbyć,
Wodę, kupioną w strefie bezcłowej
Kanapkę,
Zapasowe ubranie,
Pieluchy, choć Ben już jest na co dzień "odpieluchowany", to jeszcze w takich sytuacjach zakładamy,
Telefon z wgranymi "Teletubisiami", autka
Zapasowe ubranie i pieluchy przydały się bardzo szybko, gdyż Ben podczas startu tak się namiętnie wyrywał, komunikując przy tym wszystkich współpasażerów o swojej niedoli, że jakimś cudem zmoczył spodnie, w dodatku nie tylko swoje ale i M. (niestety o zapasowym ubraniu dla dorosłych nie pomyśleliśmy) :)
Dziecko poniżej 2-go roku życia podróżuje na kolanach rodzica przypięty do niego specjalnym pasem. I to była nasza tykająca bomba. O ile sam samolot w niczym Benowi nie przeszkadzał i był względnie zadowolony, o tyle kiedy trzeba było przypiąć go pasami i miał tak wytrzymać całą procedurę startu (co zajęło ok.20min.) zaczęła się jazda.
Znacie to, kiedy lecicie gdzieś, lub podróżujecie w inny sposób i jakieś dziecko krzyczy, płacze, wyrywa się, a wszyscy współpasażerowie patrzą na przemian z politowaniem i ciskającymi gromami z oczu? Cóż, tego dnia to było nasze dziecko. Zarówno przy starcie, jak i lądowaniu dał popis swoich umiejętności, a my mistrzowski pokaz cierpliwości. Dlatego dla odmiany zamiast się zachwycać nad dzieckiem, napiszę: dzielni my- rodzice! :).
Po tym krótkim, acz wyczerpującym locie dotarliśmy do Londynu. No, nie tak odrazu, najpierw oczywiście jazda samochodem z lotniska, gdyż Luton na którym lądowaliśmy znajduje się ok. 50km od centrum Londynu.
Zamiast tradycyjnej herbatki wypiliśmy porządną kawę i ruszyliśmy nacieszyć oczy (w zasadzie po raz kolejny, ale z Benem po praz pierwszy) to, co każdy turysta lubi najbardziej :)
Big Ben - kiedy zaczęliśmy spacer szybko sobie przypomniałam jak wietrznym miastem jest Londyn, wiało na potęgę, zwłaszcza na mostach i przy wielkich budynkach, które idealnie sprzyjają przeciągom.
The Shard. Budynek został zaprojektowany przez włoskiego architekta Renzo Piano, liczy sobie 309,6 metrów, co daje 72 kodygnacje i jest najwyższym ukończonym wieżowcem w Europie. Wierzcie mi, kiedy stanie się pod nim i spojrzy do góry to robi wrażenie! Na ostanich piętrach jest taras widokowy dla zwiedzających.
St Paul's Cathedral. Znajduje się w samym sercu londyńskiej dzielnicy City of London. Wewnątrz katedry znajduje się kilka galerii, wśród nich Whispering Gallery (Galeria Szeptów); dzięki doskonałej akustyce można się tam porozumiewać szeptem z odległości 30m.
London Eye. Oko Londynu, to koło obserwacyjne znajdujące się południowym brzegu Tamizy, między mostami Westminster i Hungerford. Ma wysokość 135 metrów, a jego pełny obrót trwa około 30 minut. Tuż pod "Okiem" znajduje się skwer, na którym odpoczywaliśmy po dłuuuugim spacerze, a nieopodal podziwialiśmy ulicznych artystów:
Mój mały artysta :)
30 St Mary Axe. Wieżowiec znajduje się w głownej dzielnicy finansowej City of London. Został zaprojektowany przez Normana Fostera, liczy 40 pięter i 180 m wysokości. Dzięki temu nieco stożkowemu kształtowi nie powoduje on takich przeciągów na poziomie ulicy, jak pozostałe wysokie budynki. Nazywany jest też "korniszonem", ale słyszałam różne inne ciekawe nazwy :)
To tylko oczywiście mały wycinek tego, co Londyn ma nam do zaoferowania. Już tego dnia widzieliśmy o wiele więcej, jednak zamieszczenie zdjęć wszystkich wspaniałych, ciekawych, starych, czy współczesnych tworów architektury tego miasta byłoby po prostu niewykonalne :) A przed nami były jeszcze dwa wspaniałe tygodnie.
W tym poście chciałam pokazać, jak kontrastowy jest krajobraz tego miasta. Nowoczesne, metalowe, szklane formy, przeplatają się z pomnikami, katedrami, monumentalnymi budynkami. Już samo to tworzy niepowtarzalny klimat, który jest wart zobaczenia tego na własne oczy.
Zwiedzanie z dzieckiem, oczywiście nie jest tak beztroskie jak w pojedynkę. Tu pora na drugie śniadanko, tam drzemka, trzeba zaleźć miejsce na obiad, czy zmierzyć się ze zwykłym marudzeniem. Jeśli do tego dołożymy niemowlaczka naszych kochanych P&P, który regularnie (a nawet bardziej) domaga się karmienia, przewijania i innych zabiegów, to mamy niezły młyn. W tłumie z dwoma wózkami i czterema dorosłymi osobami trzeba nieźle manewrować i wszystkiego pilnować. Tak więc może i jest to kompletny odlot, ale wspomnieia nieziemskie!
W kolejnym poście będą zdjęcia na luzie. Kadry uchwycone w biegu, kilka rzeczy które przykuły nasz wzrok...
Judyta.
Jak dobrze, że wróciłaś! I jak dobrze, że z Londynem, do którego planujemy się wybrać:) My też w wakacje odbębniliśmy nasz pierwszy lot. O ile droga do celu przebiegła w zachwytach dla naszego super spokojnego dziecka, to tak...po locie w drugą stronę powinszowaliśmy sobie nawzajem dzielności:) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWizja lotu z Frankiem mnie przeraża :( Dlatego też odkładamy wakacje w ciepłych krajach na przyszły rok - może wtedy wytrzyma :) cudowne zdjęcia :) Kocham Londyn za jego niezależność :)
OdpowiedzUsuńE tam, przy odpowiednio dużej dawce cierpliwości wszystko się da :) też za to kocham Londyn :)
UsuńSuper!Bedziecie mieli co wspominać choć Ben na pewno nie będzie nic pamiętał..
OdpowiedzUsuńZ chcęcią jeszcze raz bym odwiedziła Londyn :)
:) wakacje - nic dodać, nic ująć!
OdpowiedzUsuńZachciało mi się:) dobry post, dzięki:D
OdpowiedzUsuńPomimo od-lotu widać, że świetnie się bawiłaś:)
Lubię Londyn! Ach, jak ja lubię Londyn:)) Świetną wycieczkę mieliście, mimo samolotowego dyskomfortu :)
OdpowiedzUsuńJa też lubię Londyn, w przeciwieństwie do mojego męża, który jak klasyczny Angol spoza Londynu Londynu nie cierpi, w związku z czym nie byłam już tam daaaaaawnooooo... A przez Twojego posta mi się chce! Hmmm... Tymczasem do środkowej Anglii lecimy już za 2,5 tygodnia, hurra! Podobnie jak Ty też bardzo dobrze czuję się na Wyspach i świetnie tam wypoczywam. A Ben jaki już duży! I jaki obcięty! Wow! No - i gratuluję sukcesów odpieluchowych! x
OdpowiedzUsuńDla mnie w tym mieście jest magia, ale wiadomo, że rodowity Anglik inaczej go postrzega...a nie, ja sobie nie dam wmówić, że z Londynem jest coś nie tak, hihi :)) Co do włosów, to obcinanie maszynką M. okupione wielkim płaczem, więc już odrosły, a ja ścinać na razie nie zamierzam :)
UsuńSuper zobaczyć Londyn Waszymi oczami. Dla mnie to magiczne miejsce. Też się wybvieramy. Z Dwójką. Będzie wesoło:)
OdpowiedzUsuńsuper! Pewnie będzie wesoło, ale i wspomnienia niesamowite :)
UsuńLondyn to moje marzenie!
OdpowiedzUsuńA jak z noclegami, jak mam ich szukać ?
my nie musieliśmy szukać noclegów :) ale ogłoszeń nie brakuje. Można oczywiście skorzystać z hoteli,czy taszych hosteli (np. na booking.com). Często jest tam też opcja "Bed and Breakfast",czyli nocleg z angielkim śniadaniem :) Kiedy byliśmy tam kilka lat temu na dwa tyg. skorzystaliśmy z prywatnych ogłoszeń (na londynek.net). Choć często chcą kaucję, równowartości tygodnia lub dwóch, nam udało się dogadać i jej nie płaciliśmy :) Najdroższe noclegi będą te w pierwszej strefie, zdecydowanie warto zdecydować się na 2,czy 3 strefę. Jest blisko do centrum, a koszt noclegu spada nawet o połowę.
UsuńDzięki za info, kiedyś chcę odwiedzić Londyn, moje marzenie ;)
UsuńNie dziwię się i polecam, ja jestem całkowicie zakochana :)
Usuń