Jeśli tak (za co trzymam ogromnie kciuki) musze Was poinformować, że od niemal dwóch lat mieszkam w Londynie, więc rozpoczynamy erę mamasilesia na emigracji. Jeśli chcecie opowiem Wam swoją historię, pokażę Wam miejsca, które może nie koniecznie znajdziecie w typowym przewodniku, ale zdecydowanie warto je odwiedzić z dziećmi (i nie tylko), przydatne rady związane z tym miastem I naszą codzienność. Nie myślcie jednak, że skoro Londyn, to już tylko Londyn i nic więcej :) Nic z tych rzeczy. Nie zamierzam zgrywać ekspertki od polish-english (zwłaszcza że robię mnóstwo błędów, które brytyjskim kolegom z pracy dają wiele powodów do śmiechu). Mam nadzieję że bedzięmy się spotykać tutaj, na Waszych blogach, a może I w realnym świecie kiedy odwiedzę Polskę w listopadzie lub Wy mnie w dowolnym czasie (w razie czego służę noclegiem - czemu nie?). A może ktoś z Was jest już na miejscu...
No ale, ale wracając do tematu, czekam na znaki życia w ten pochmurny i chlodny dzień :)
Ps. Wybaczcie ew. błędy, pisze podekscytowana z telefonu...
Judyta.
Kochana ogromnie trzymam kciuki za powrót na bloga :).
OdpowiedzUsuńBędę zaglądać w poszukiwaniu nowych wpisów :).
Czekam na więcej wieści co Was :*
Bardzo sie ciesze! Jest nadzieja :)) sciskam :*
UsuńJudyta, jak wspaniale że jesteś!!! Czekam na niusy z ogromną niecierpliwością... I zdecydowanie widzimy się w listopadzie! (Mam nadzieję! ) ściskam, z.-
OdpowiedzUsuńNo pewnie, ze tak! Ogromnie sie ciesze, ze jestes! :*
Usuńczekam na więcej i częściej:-))))
OdpowiedzUsuńDziekuje, zabieram sie do roboty :)
UsuńDziekuje, zabieram sie do roboty :)
UsuńO szok :D No pewnie :) Czekałam i się doczekałam:)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że zagląda i tęskni i cieszy się, że będzię Cię więcej :)
OdpowiedzUsuńWróciłaś!, a jeszcze ostatnio myślałam co z Tobą sie dzieje:)
OdpowiedzUsuń